Towarzystwo Przyjaciół KUL Spotkanie byłych mieszkanek „Poczekajki” – absolwentek KUL
Absolwenci

Spotkanie byłych mieszkanek „Poczekajki” – absolwentek KUL

08 września 2020

Dawne mieszkanki Żeńskiego Domu Akademickiego KUL na “Poczekajce” spotkały się po latach, by wspominać czas studiów i rozmawiać o teraźniejszości macierzystej uczelni. Zamieszczamy relację z tego wydarzenia autorstwa Joanny Lubienieckiej.

 

Cztery mile za Lublinem…

Długo wyczekiwane spotkanie odbyło się wreszcie w sobotę, 5 września 2020 r. Wreszcie! Bo planowane było od kilku miesięcy na koniec czerwca, ale koronawirus – z powodu którego niemal zamarło życie na świecie, także w Polsce – pokrzyżował i nasze plany. Z bólem serca, trzeba było przełożyć spotkanie na wrzesień.

W rzeczywistości rozpoczęło się ono już wcześniej – w marzeniach odwiedzenia dawnego miejsca życia i studiów, spotkania po latach koleżanek, ożywienia dobrych wspomnień oraz uczczenia jubileuszu 100-lecia Zgromadzenia Sióstr Urszulanek Serca Jezusa Konającego, od lat 50. prowadzących akademik na „Poczekajce”, naszych dawnych wychowawczyń, nierzadko powierniczek. Niektóre odeszły już do domu Ojca, są jednak na zawsze w naszej pamięci i modlitwie.

Po pierwszym komunikacie-zaproszeniu – sygnowanym przez organizatorki: Marię „Majkę” Piętkę (z d. Olejniczak) i Danutę Jaguś – rozdzwoniły się telefony, krążyły maile, trwała wymiana danych adresowych, rodziły się pomysły. Jednym z nich było gromadzenie pisemnych wspomnień mieszkanek „Poczekajki”, publikowanie ich w sieci, a może również… Ale o tym za chwilę…

Zbliżał się termin spotkania, na liście uczestniczek przybywało nazwisk, choć część koleżanek nie zdecydowała się na przyjazd do Lublina z obawy przed nadal aktywnym koronawirusem, albo z powodów zdrowotnych czy rodzinnych. Ale i one żyły spotkaniem, przekazywały pozdrowienia, zapewniały o duchowej obecności. Odpowiedziały na kontakt także siostry pracujące dawniej w akademiku i studiujące z nami, które nie mogły przyjechać; łączyły się z nami duchowo i modlitewnie. Od piątkowego popołudnia zjeżdżałyśmy się do Lublina, a spotkania zaczęły się już np. na Dworcu Centralnym w Warszawie i podczas wspólnej podróży pociągiem. Niektóre z nas zamieszkały w hotelu lub u lubelskich przyjaciół, inne na „Poczekajce” i już w piątkowy wieczór antycypowały zjazd wspólnymi rozmowami i śpiewaniem.

Sobotnie spotkanie, poprzedzone powitaniami przed wieżowcem Konstantynów 1 D i na korytarzach akademika, rozpoczęło się od Mszy świętej w kaplicy akademika. Odprawił ją i homilię wygłosił dyrektor biura Zarządu Głównego Towarzystwa Przyjaciół KUL, ks. dr Łukasz Mudrak. Uczestniczyło w niej ponad 20 dawnych mieszkanek „Poczekajki”, siostra przełożona domu oraz siostry tu pracujące i – ku wielkiej radości wszystkich – s. prof. Zofia Zdybicka, którą wszystkie znałyśmy zarówno z uniwersyteckich zajęć, jak i mieszkania na „Poczekajce”.

Dziękując Bogu za łaskę spotkania po latach, za wartości, które wyniosłyśmy ze studiów na KUL, przedstawiałyśmy w modlitwie wiernych intencje: za Kościół powszechny i lokalny Kościół lubelski, o nagrodę nieba dla patriotów i bohaterów narodowych w związku z licznymi w tym roku narodowymi rocznicami: 100-lecia Bitwy Warszawskiej, 80-lecia Zbrodni Katyńskiej, 85-lecia zakończenia wojny, 40-lecia „Solidarności”, 10-lecia Katastrofy Smoleńskiej. W modlitwie dziękczynno-błagalnej modliłyśmy się za siostry urszulanki w roku jubileuszu 100-lecia zgromadzenia, o pokój duszy dla zmarłych i łaski dla żyjących oraz za prowadzone przez nie dzieła, w intencji naszego uniwersytetu, jego zmarłych i żyjących pracowników oraz studentów, również w wielu osobistych intencjach.

Po Mszy świętej – spacer po poczekajkowych ścieżkach, dziś już uliczkach miasteczka „Poczekajka”, odwiedzanie dawnych zakątków, które zmieniły się prawie nie do poznania i uwiecznianie tych miejsc na wspólnych zdjęciach. W końcu „oficjalne” otwarcie spotkania absolwentek, powitanie przez Majkę, dawną przewodniczącą samorządu na „Poczekajce”, ciepłe, serdeczne, rodzinne, które trudno nazwać „oficjalnym”. Rodzinną aurę umocniło odśpiewanie, jak za dawnych czasów, szlagieru „Poczekajki” –  Cztery mile za Lublinem. Zjechałyśmy się z całej Polski i nie tylko… Oprócz koleżanek mieszkających obecnie w Lublinie, przybyły absolwentki KUL z Zamościa, Radomia, Gniezna, Jeleniej Góry, Warszawy, Krakowa, Konina, Krosna, Białegostoku, Wrocławia i Hamburga. Była niemal pełna reprezentacja wydziałów i specjalizacji możliwych do studiowania na KUL-u w naszych czasach (na spotkanie przybyły absolwentki rozpoczynające studia w latach akademickich od 1968/69 do 1978/79): polonistyka, historia, filozofia teoretyczna i filozofa przyrody, psychologia, socjologia, teologia.  Siedząc w kręgu przy kawie, herbacie i deserach przedstawiałyśmy się kolejno, podając: imię, nazwisko (dawne i obecne), miejsce zamieszkania, lata i kierunek studiów, koneksje rodzinne, drogę zawodową, aktualne zajęcie. A potem wspomnienia ze studiów, skonfrontowane z tzw. codziennym życiem.

We wszystkich powtarzała się dobra pamięć o uniwersytecie, o jego wysokim poziomie naukowym, wyrazistej tożsamości katolickiej uczelni, niezłomności w zderzeniu z realiami komunistycznego ustroju, o niezliczonych inicjatywach pracowników i studentów pogłębiających pasje i zainteresowania naukowe. Doświadczenie uniwersytetu, akademickości, jakie stały się naszym udziałem, w decydujący sposób wpłynęły na naszą intelektualną formację, szacunek dla wiedzy, poczucie odpowiedzialności za wykonywany zawód i w ogóle postawę życiową. W niełatwych niekiedy sytuacjach dziedzictwo formacji KUL było fundamentem podejmowanych aktywności, punktem odniesienia życiowych decyzji i wyborów. Uniwersyteckie zawołanie Deo et Patriae strzegło nie tylko standardów akademickich, ale też było ostoją wartości, które są – bo być powinny – odporne na wpływy przemijających mód ideologicznych z ich upraszczającymi rzeczywistość modyfikacjami. We wspomnieniach akcentowałyśmy więc szczególną misję katolickiego uniwersytetu nie tylko w konfrontacji z ideologią komunistyczną, ale i współczesnymi zagrożeniami ze strony liberalnych ideologii, zmieniających na uniwersytetach dyskurs naukowy w spór ideologiczno-polityczny, spłycających refleksję akademicką i sprowadzających ją niekiedy do poziomu publicystyki, tym samym zakłamując istotę akademickości…

We wspomnieniach przywoływałyśmy pamięć profesorów, wykładowców, którzy byli blisko studentów, mieli dla nich czas, spotykali się poza programowymi zajęciami, by podyskutować, wesprzeć indywidualne zainteresowania naukowe swoich uczniów, a nawet służyć im radą w sprawach osobistych. Wspominałyśmy profesorów, którzy imponowali nam pasją naukową, dociekliwością i krytyczną refleksją, erudycją. Nie zabrakło i anegdot o przygodach na egzaminach, wesołych nieporozumieniach, bo i one są uprawnionym elementem uniwersyteckiej tradycji.

Powracały wspomnienia sióstr urszulanek z naszych czasów, kierujących akademikiem i takich filarów tego miejsca jak s. Janina Łubieńska, która zapisała się w serdecznej pamięci wielu pokoleń mieszkanek „Poczekajki”. Zawdzięczamy im nie tylko dach nad głową, smaczne domowe obiady, ale i cenne wskazania życiowe czy zasady wychowawcze, przydatne w późniejszym życiu rodzinnym czy wychowaniu dzieci.

Dyrektor biura ZG TP KUL ks. dr Łukasz Mudrak, nawiązując do wątków z naszych wspomnień, przedstawił aktualne kierunki  pracy Towarzystwa i jego program, a w nim wizję współpracy z absolwentami KUL, będącymi naturalnymi ambasadorami uczelni w środowiskach życia, pracy czy wspólnot kościelnych. Dział promocji KUL ofiarował każdej z nas pięknie wydany album – Kronikę Jubileuszu 100-lecia KUL i przekazał materiały promocyjne, a Ksiądz Dyrektor ofiarował nam interesującą publikację z materiałami Kongresu Kultury Chrześcijańskiej, współorganizowanego przez TPKUL.

Ale to nie koniec wzruszających niespodzianek. Zebrane, nieliczne na razie, wspomnienia absolwentek, ilustrowane zdjęciami z życia na „Poczekajce”, opracowane redakcyjnie przez absolwentkę polonistyki Barbarę Wilczewską, zostały wydane jako książka; każda z uczestniczek spotkania otrzymała egzemplarz na pamiątkę, by czytając wspomnienia koleżanek, zdecydowała się napisać także swoje. Rodzą się bowiem kolejne projekty edytorskie, w których wspomnienia byłych mieszkanek „Poczekajki” – a może i mieszkańców (od lat 80. mieszkają tu również studenci) – zapewnią pamięć tego miejsca na zawsze.

Przedpołudniowe spotkanie, jak można było przewidzieć, przedłużyło się. Każda z nas organizowała obiad we własnym zakresie, bo już na 16:00 zaplanowałyśmy spotkanie na dziedzińcu uniwersyteckim, by pod pomnikiem historycznego uścisku Prymasa Tysiąclecia i papieża Jana Pawła II w dniu inauguracji pontyfikatu, zrobić sobie pamiątkowe zdjęcia. Niektóre zdążyły jeszcze odmówić Koronkę do Miłosierdzia Bożego w kościele akademickim, a potem „sesja fotograficzna”. Może w tym momencie warto wspomnieć obecność jedynego wśród nas mężczyzny, również absolwenta KUL, a prywatnie męża Majki – Andrzeja, któremu żona powierzyła liczne funkcje: szafarza, częstującego kawą i herbatą podczas spotkania, fotoreportera i gitarzysty akompaniującego przy śpiewaniu.

Kiedy zebrałyśmy się przy pomniku, żadna z nas nie miała wątpliwości, że w takiej chwili należy zaśpiewać – Gaudeamus igitur, a potem i inne pieśni z uniwersyteckiego repertuaru. Nasz fotoreporter uwieczniał nas w różnych ujęciach na tle murów uczelni. Może ten „koncert” właśnie przyprowadził na dziedziniec czterech kapłanów z Nigerii, którzy również fotografowali się pod pomnikiem. Zaczęłyśmy z nimi rozmawiać, trochę po włosku, trochę po angielsku. Okazało się, że to też nasi koledzy uniwersyteccy – doktoranci KUL. Dla uczczenia tego przypadkowego – a może nieprzypadkowego – spotkania  zaproponowałyśmy  nigeryjskim doktorantom zaśpiewanie wybranej przez nich pieśni, piosenki. Wybrali… Barkę! I towarzyszyli nam, tworząc tło naszego śpiewania – murmurando.

Z KUL-u udałyśmy się na cmentarz przy ul. Lipowej, by odwiedzić groby nieżyjących profesorów, sióstr urszulanek, pracowników KUL i zmarłych kolegów. Wędrując od mogiły do mogiły wspominałyśmy ten uroczy cmentarz, przez który prowadziła droga z Biblioteki Uniwersyteckiej na KUL, a niekiedy był dla nas cichym, nastrojowym miejscem do nauki. Odwiedziłyśmy groby: założyciela KUL – ks. prof. Idziego Radziszewskiego, rektora o. prof. Mieczysława Alberta Krąpca, mogiłę Sióstr Urszulanek, groby profesorów: ks. Stanisława Kamińskiego, ks. Mariana Kurdziałka,  ks. Stanisława Mazierskiego, ks. Mieczysława Brzozowskiego, Czesława Zgorzelskiego oraz koncertmistrza i dyrygenta chóru akademickiego – Kazimierza Górskiego.  Przy każdej mogile modliłyśmy się o niebo dla naszych wychowawców i nauczycieli, zapalałyśmy znicze, składałyśmy kwiaty, wspominając także tych, którzy leżą na pozostałych cmentarzach w Lublinie i innych miastach, jak choćby śp. Janusz Krupski, absolwent historii KUL, spoczywający w kwaterze ofiar Katastrofy Smoleńskiej na Wojskowych Powązkach w Warszawie.

Zbliżał się wieczór i ostatnie w tym dniu spotkanie na „Poczekajce”. Była z nami siostra przełożona z życzliwymi nam siostrami współpracownicami, także s. prof. Zofia Zdybicka. Prowadzącej spotkanie Majce niełatwo było zapanować nad zgromadzeniem… Rozmowy, oglądanie albumów ze zdjęciami, rozpoznawanie osób na zbiorowych fotografiach, podpisy pamiątkowe w książce i wspólny śpiew, przeplatany wspomnieniami. A repertuar? Bogaty – i pieśni patriotyczne, i obozowe, i harcerskie, i religijne… Po tylu latach pamiętałyśmy wszystkie zwrotki i charakterystyczne aranżacje, a włączające się alty zapewniły cudowną harmonię. Godzina 23.00, czas kończyć. W imieniu organizatorek Majka dziękuje za spotkanie, za zaangażowanie, za pomysły. Nie bez wzruszenia mówi o wartości łączących nas więzi, które odzwierciedlają to, czym jest dziedzictwo katolickiej uczelni w naszym życiu… Na koniec Modlitwa Bułata Okudżawy i wzruszająca prośba legendarnego barda: Dajże nam wszystkim po trochu i mnie w opiece Swej miej… Podajemy sobie ręce w kręgu, modlimy się na pożegnanie, śpiewając Apel Jasnogórski.

Kończy się spotkanie, ale nikt nie chce wychodzić… Trzeba się pożegnać, by znów tęsknić do spotkania. Tak tu dobrze, tak ciepło, tak domowo… A za oknem błyskawice, grzmoty, ulewa. Burza, która zbierała się od kilku godzin. Nic to. Wracamy przemoczone do hotelu, w sercu radość, a z okna na 5. piętrze, między drzewami, widać kościół akademicki i kochaną Uczelnię…

 

*

Koleżanki zakwaterowane na „Poczekajce” jeszcze w niedzielę kontynuowały spotkanie,  uczestnicząc we Mszy świętej odprawionej w intencji absolwentek KUL, złożonej przez siostry urszulanki. Potem z kapłanami celebrującymi liturgię i siostrami dzieliły się wspomnieniami ze studiów i  życia studenckiego na „Poczekajce”.

 

Joanna Lubieniecka
absolwentka teologii na KUL